poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Kosmetyczne nowości




Cześć wszystkim!


W ostatnim tygodniu trochę zaszalałam z kosmetycznymi zakupami, chociaż obiecywałam sobie, że wytrzymam bez zakupów do końca maja... szczególnie  w tym nie pomogły promocje, obowiązujące w drogeriach, no bo jak przejść obojetnie, kiedy Rossmann kusi -49% zniżkami na podkłady, pudry, róże  i bronzery?

piątek, 17 kwietnia 2015

Jak zrobić pyszne, domowe lody w 5 minut?





Cześć wszystkim!

Uwielbiam lody! Mogłabym je jeść cały rok, a i tak by mi się nie znudziły. Zwłaszcza te domowe są przepyszne. Od kiedy dbam o to co jem i staram się przygotowywać posiłki w domu zamiast kupować gotowe produkty, lubię eksperymentować z przepisami. Szczególnie moją uwagę przykuwają te proste, przy których nie trzeba się dużo namęczyć.

Dzisiaj przygotowałam dla Was super przepis na lody, które są niesamowicie proste i szybkie w przygotowaniu, bo całkowity czas to około 5 minut. Ponadto lody są naprawdę zdrowe, bez polepszaczy i innego syfu, który znajdziecie w składzie lodów sklepowych. Moje lody składają się tylko z trzech składników, jednak przepis można dowolnie modyfikować dodając np. masło orzechowe czy dla osób ćwiczących, porcję odżywki białkowej.

Tak jak już wspomniałam przepis jest naprawdę banalnie prosty, jedyne co trzeba zrobić, to wcześniej zamrozić banana. Świetnie się tu sprawdzą banany, które są już mocno dojrzałe. Można mrozić całe, obrane wcześniej ze skóry i kroić po wyjęciu z zamrażalki lub pokroić na kawałki przed zamrożeniem. Ja osobiście preferuję drugi sposób, ponieważ moim zdaniem tak jest po prostu szybciej.






 Do naszej bananowej podstawy dodajemy inne mrożone owoce, takie jak truskawki, jagody czy borówki, a na końcu dodajemy trochę mleka czy jeśli chcemy, aby było beznabiałowe, mleka sojowego. Do smaku można dodać łyżeczkę cukru, syropu z agawy lub miodu. Ja nie dodałam niczego, ponieważ dla mnie było wystarczająco słodkie.






Miałam trochę problem z podaniem proporcji, ponieważ rzadko trzymam się przepisów i dodaję wszystkiego na oko, lecz dodałam mniej więcej:

1 cały, zamrożony wcześniej banan
6 łyżek mrożonych jagód
5-6 łyżek mleka sojowego waniliowego

Całość razem miksujemy w blenderze do uzyskania jednolitej masy.






Wypróbujcie przepis i podzielcie się opinią :)

sobota, 11 kwietnia 2015

Jak zdjąć zółty odcień z blondu?





Cześć wszystkim!

 

 Dzisiaj przygotowałam post, który szczególnie przypadnie do gustu blondynkom, dziewczynom z ombre lub z blond pasemkami. Farbowane włosy na blond mają to do siebie, że kolor po pewnym czasie żółknie lub w ogóle od razu wychodzi z brzydkim żółtym refleksem, tak jak to było w moim przypadku.

Od długiego czasu chodziła za mną jakaś zmiana wyglądu. Wiadomo, kobieta zmienną jest, potrzebuje zmian. A taką zmianę wizerunkową najlepiej oddaje moim zdaniem nowa fryzura. Także udałam, się do fryzjera z zamiarem zrobienia czegoś ze swoimi włosami. Pomyślałam, wiosna idzie, zrób refleksy będzie ładnie wyglądało, szczególnie będą ładnie mienić się na słońcu. Wytłumaczyłam dokładnie fryzjerce co chce na włosach i pokornie czekałam na fotelu popijając herbatę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy spostrzegłam, że zamiast refleksów wychodzą pasemka. I to od przedziałku. W rezultacie, efekt końcowy uraczył mnie blond- żółtą górą( miałam odrost ok 7 cm, więc włosy bardziej się rozjaśniły) i resztą miodowo-rudą przeplataną z moimi średnio-brązowymi włosami. Piękny efekt... O lepszym nie mogłam śnić.




 Światło trochę przekłamane, ale nie mogłam znaleźć lepszego zdjęcia.

Stąd postanowiłam coś z tym zrobić, zdjąć ten żółty odcień i natknęłam się na gencjanę. A jest to nic innego jak piochtanina, którą możemy pamiętać z dzieciństwa, kiedy mama smarowała nas nią podczas ospy.





Specyfik można dostać w każdej aptece za ok 4 zł. Gencjana sprzedawana jest także na spirytusie, stąd ważne jest, żebyśmy wybrały roztwór wodny, żeby nie przesuszyć nadmiernie włosów, chociaż i produkt na wodzie także lekko przesusza włosy. Dlatego postanowiłam wypróbować go w duecie z maseczką. Wybrałam Biovax do suchych i zniszczonych włosów.





Przy mieszaniu należy uważać, ponieważ gencjana ma bardzo intensywny fioletowy kolor i łatwo z nią przesadzić i wyczarować sobie purpurowe włosy. Ja do ok. 3 łyżeczek maski dodałam malutką kropelkę. Ilość produktu można dawkować pipetą lub wykałaczką. Całość należy dokładnie wymieszać do uzyskania jednolitego koloru.



Po wymieszaniu uzyskałam lawendowy kolor.


Wszystko dokładnie nałożyłam, pasmo po paśmie i  trzymałam na włosach 30 minut, a potem zmyłam letnią wodą. Efekt wyszedł naprawdę bardzo fajny. Pasemka wyraźnie ochłodziły się i dostały perłowej poświaty. Również moje brązowe włosy zyskały głębi. I co najważniejsze, obyło się bez przesuszu, czego się bałam, bo odkąd włosy zostały rozjaśnione ciężej je ujażmić. 

Warto tu dodać, że nasza mikstura nie zmieni koloru włosów, może tylko zmienić odcień z ciepłego do naturalnego. Cały zabieg nie jest permanentny, spłukuje się po kilku myciach.

Zachęcam Was dziewczyny do przetestowania, jeśli potrzebujecie zneutralizować żółte odcienie blondu oraz podzielenia się opinią.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Recenzja rybek Dermogal A+E





Cześć wszystkim!


Dzisiaj przygotowałam dla Was małą recenzję rybek Dermogal A+E. W małych kapsułkach zamknięty jest olejek do twarzy, chociaż nieźle spisuje się też na włosach czy dłoniach.
W opakowaniu mieści się 48 żelowych kapsułek, a dostępne są w większości aptek czy sklepach zielarskich. Kosztują ok 10-14 zł.






Co pisze producent:


Doskonały kosmetyk do codziennej pielęgnacji skóry, zwłaszcza skóry wrażliwej z problemami (trądzik pospolity, trądzik różowaty, atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry, nadmierne złuszczanie skóry, nadwrażliwość na różne czynniki).

Preparat stanowi uzupełnienie pielęgnacji specjalistycznej, wpływając na poprawę nawilżenia, elastyczności i jędrności skóry. Kosmetyk doskonały pod makijaż.






Skład: 


Oenothera Biennis Oil- olej z wiesiołka, Gelatin- żelatyna, Glycerin- gliceryna, Tocopheryl Acetate- witamina E, Retinyl Palmitate- witamina A (retinol).


Jak używać:



Kosmetyk wyciskamy poprzez oderwanie ogonka rybce i aplikujemy na twarz. Jedna kapsułka starcza mi na twarz, szyję i dekolt lub dłonie czy włosy. Czasami stosuję tylko pół kapsułki na twarz, a drugą zachowuje na następny dzień.








Zapach, konsystencja:


Co do zapachu, to przeżyłam tu niemały szok. Słyszałam wiele negatywnych opinii na temat zapachu, dziewczyny pisały, że jest wręcz nie do zniesienia. Wiele twierdziło, że przypomina rybi odór czy mokrego psa. Nie będę ukrywać, przez te opinie długo wstrzymywałam się z zakupem. Jednak, kiedy w końcu się odważyłam wypróbować rybki i kiedy wycisnęłam produkt na dłoń poczułam ledwie wyczuwalny zapach. Do tego stopnia się zdziwiłam, że myślałam, że może kupiłam inny kosmetyk. W żadnym wypadku zapach nie był odrażający i w ogóle mi nie przeszkadzał. Może po prostu nie mam wrażliwego nosa ;)

Kosmetyk jest płynny, w postaci oleju.






 Moja opinia:


 Kosmetyk stosuję codziennie od jakiegoś miesiąca. Aplikując go na twarz, rano budzę się z nieziemsko miękką skórą, nie wiem czy kiedykolwiek uzyskałam taki efekt po innym produkcie. Świetnie nawilża i dobrze współgra z wcześniej nałożonym serum z kwasami. Skóra wygląda na bardziej napiętą. Posiadam cerę mieszaną, olej w żadnym wypadku mnie nie zapchał, nie zauważyłam żadnych nowych wyprysków. Całkowite wchłonięcie oleju trwa trochę czasu, więc wbrew zaleceń producenta, nie stosowałabym go jako bazę pod makijaż. 

Jeśli miałabym oceniać rybki , to dałabym im 5/5.


 

 Jakie są Wasze opinie? Używałyście już tego kosmetyku?





poniedziałek, 23 marca 2015

Yankee Candle Q2 2015

 

 




 

 

Cześć wszystkim!


Dzisiaj przygotowałam dla Was mały podgląd najnowszej kolekcji Yankee Candle, która spodoba się na pewno wszystkim miłośnikom słodkości, szczególnie podczas rytuału picia kawy.  Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę wtedy obyć się bez czegoś słodkiego, szczególnie kawałek szarlotki sprawia, że kawa smakuje jeszcze lepiej :)

Kolekcja Q2 2015 nosi nazwę Cafe Culture, a w jej skład wchodzą Tarte Tatin, Cappuccino Truffle oraz Pain Au Raisin. Wszystkie zapachy powinnyście znaleźć już w sklepach internetowych czy stacjonarnych Yankee Candle, ale nie dam głowy, że są już wszędzie, bo Q2 miała pojawić się w kwietniu. Ja miałam akurat to szczęście, że w sklepie, w którym byłam akurat były dostępne( YankeeStore w Gdańsku- naprzeciwko Galerii Bałtyckiej). Sama zdecydowałam się na zakup wosków do kominka.







Zapach Cappuccino Truffle jest bogatym zapachem łączącym w sobie zapach kawy, rumu, pysznej czekolady, która jest szczególnie wyczuwalna podczas palenia. Jest to zapach ciekawy, słodki, ale nie mdlący. Jest  dość intensywny. Must have dla miłośników kawy. Mi bardzo się spodobał, zwłaszcza dlatego że lubię takie słodkie, otulające zapachy.








Pain Au Raisin jest zdecydowanie moim ulubieńcem! Co za cudowny zapach! Producent pisze o nim :"Aromatycznie waniliowa soczysta bułeczka z rodzynkami maczanymi w koniaku, z cynamonową posypką" i ja ze wszystkim się zgodzę. Rzeczywiście tak pachnie. Jeśli wyobrazicie sobie bułkę cynamonkę z rodzynkami, to już wiecie jak pachnie ;) Ja wyczuwam w zapachu jeszcze świeże jabłko. Zapach jest jednocześnie słodki, cynamonowy, a z drugiej strony bardzo orzeźwiający.  Na pewno nie jest duszący.









Ostatnim zapachem jest Tarte Tatin. Równie piękny co pozostałe. Pachnie jak tarta jabłkowa z korzennymi przyprawami. Kiedy pierwszy raz poczułam ten zapach, przypomniało mi się dzieciństwo, kiedy moja babcia robiła mi oraz mojemu bratu jabłka zapiekane z miodem, goździkami i cynamonem. Fajnie jest znowu przenieść się do tamtych szczęśliwych czasów, czasów dzieciństwa.







Wszystkie zapachy należą do linii zapachów Food&Spice, stąd też polecam je wszystkim miłośnikom "jedzeniowych" zapachów. Uwielbiam ciężkie, słodkie zapachy, szczególnie zimą, kiedy jedyne na co ma się ochotę, to leżenie pod kocem, ale ta kolekcja ma w sobie orzeźwiające nuty, przez co nadaję się znakomicie na wiosnę.


A wy co o nich myślicie? Macie swojego faworyta?